W piątej kolejce Basket Ligi Kobiet wicemistrzynie Polski z Krakowa okazały się lepsze od naszego zespołu. Wisła prowadziła od pierwszej do ostatniej syreny. Popełniliśmy za dużo błędów w obronie i byliśmy za mało skutecznym zespołem, by wygrać z krakowiankami.

Do dzisiejszego meczu nasz zespół przystąpił bez Theresy Plaisance, która obecny sezon ma z głowy, ale w składzie pojawiła się Temi Fagbenle, która kilka dni temu przyleciała ze Stanów Zjednoczonych.  Mecz zaczął się od prowadzenia wiślaczek. Po pięciu minutach było 8:13, a trzy i pół minuty później 10:21. Nasze dziewczyny bardzo słabo broniły, a także nie radziły sobie pod tablicami. Nie najlepiej było też w ataku, bo podopieczne trenera Dikeoulakosa nie trafiała nawet z czystych pozycji. Po 10 minutach przegrywały 13:23.

W drugiej kwarcie nasze dziewczyny poprawiły trochę defensywę, a także skuteczność w ataku. To sprawiło, że przewaga krakowianek nie rosła. Niestety także nie malała, a cały czas wynosiła około 10 punktów. Tak było niemal do samego końca pierwszej połowy. Tuż przed końcową syreną, po akcji 2+1” Brii Holmes przewaga wiślaczek stopniałą do sześciu punktów, co zwiastowało emocje po przerwie. W pierwszej połowie najwięcej punktów dla naszej drużyny rzuciła Weronika Gajda – 8, a najskuteczniejsza zawodniczką w Wiśle była Leonor Rodriguez, na której koncie zapisano 10 „oczek”. O przewadze krakowianek decydowała przede wszystkim wyższa celność rzutów oraz zdecydowanie skuteczniejsza gra pod tablicami. Wisła zebrała 20 piłek, a gospodynie 13. Poprawa tych elementów była konieczna, by myśleć o wygraniu dzisiejszego pojedynku.

W trzeciej kwarcie naszym dziewczynom udało się w ciągu trzech minut odrobić jeden punkt. Niestety półtorej minuty później przewaga znów wynosiła 9 punktów. Kilka chwil później przewaga wiślaczek wynosiła już 11 punktów. W końcówce trzeciej kwarty polkowiczanki starały się grać agresywną obronę na całym parkiecie, atakowały przyjezdne już przy wyprowadzaniu piłki. Faulowały też rywalki, ale te były bezbłędne na linii rzutów osobisty. Niestety nadal szwankowały zbiórki, zwłaszcza pod własną tablicą. Wiślaczki często ponawiały akcje. Równo z syreną kończącą trzecią kwartę trafiła jeszcze Maurita Reid i na ostatnie 10 minut polkowiczanki wychodziły ze stratą 12 punktów (48:60).

W ostatniej kwarcie wicemistrzynie Polski z Krakowa miały mecz pod kontrolą. Nasze dziewczyny grały ambitnie, starały się zniwelować straty, ale ostatecznie przegrały 67:80

 

CCC Polkowice – Wisła Can-Pack Kraków 67:80

(13:23, 13:23, 18:24, 19:20)

CCC: Fagbenle 13, Clark 12, Babkina 11, Gajda 11, Holmes 8, Spanou 7, Sandrić 3, Leciejewska 2, Gala 0.

Wisła Can-Pack: Rodriguez 26, Labuckiene 17, Reid 11, Ziętara 8, Antić 7, Parker 6, Greinacher 3, Owczarzak 2.

Po meczu powiedzieli

Krzysztof Szewczyk – trener Wisły Can-Pack Kraków

– Gratuluję swoim dziewczynom dobrego meczu. Dobrze się przygotowaliśmy do tego meczu. Wiedzieliśmy, że to ważny pojedynek, by nie stracić dystansu do czołówki po wpadce z Siedlcami. Byliśmy lepszym zespołem, mądrzejszym. Potrafiliśmy wykorzystać nasze atuty. Lepiej rozdzielaliśmy piłkę, wygraliśmy zdecydowanie zbiórkę. To był dobry mecz w naszym wykonaniu.

Dominika Owczarzak – Wisła Can-Pack Kraków

– Jestem bardzo zadowolona z naszego zespołu. Zespół z Polkowic nie gra na miarę oczekiwań, a my wykorzystałyśmy nasze atuty. Grałyśmy solidną defensywę, byliśmy lepiej zorganizowane w ataku. To ważne zwycięstwo i jesteśmy bardzo zadowolone.

George Dikeoulakos – trener CCC Polkowice

Fakty są takie, że gramy źle i przegrywamy kolejne mecze. Zespół jest pod duża presją. Mamy problemy z kontuzjami. Straciliśmy Plaisence, Fagbenle dopiero przyjechała. Ciągle się zgrywamy. Nie jesteśmy drużyną, ale ja wierzę w ten zespół. Wierzę w to, że możemy zmienić naszą grę i zacząć wygrywać.

Artemis Spanou – CCC Polkowice

Zaczęłyśmy ten mecz źle i nie potrafiłyśmy odwrócić jego losów. Musimy poprawić wiele elementów, by zacząć grać lepiej. Czeka nas wiele pracy.

 

Share This