Aby awansować do wielkiego finału Basket Ligi Kobiet trzeba się bardzo mocno napracować, wyszarpać każdy punkt, bić się o każdą piłkę. Nie można sobie pozwolić na chwile słabości, bo rywal bezwzględnie je wykorzysta. Nasze dziewczyny dziś boleśnie się o tym przekonały. Były słabsze od rywalek i przegrały 52:71. Dwie bitwy zakończyliśmy zwycięsko, dwie też przegraliśmy, decydujące starcie w najbliższą środę i zrobimy wszystko by je wygrać!

Półfinałowa walka pomiędzy naszymi dziewczynami a wrocławiankami ma taki przebieg, że doprawdy niezwykle trudno było przewidzieć, który z zespołów w dzisiejszej potyczce odniesie zwycięstwo. W ciemno natomiast można było obstawiać, że będzie mnóstwo emocji, a zawodniczki obu zespołów będą gryzły parkiet i nie odpuszczą absolutnie żadnej piłki.

Pierwsze punkty w meczu zdobyła Marissa Kastanek. Ta sama zawodniczka zdobyła pięć kolejnych  punktów dla przyjezdnych i po dwóch minutach gry przegrywaliśmy 0:7. Pierwsze punkty dla naszej drużyny zdobyła rzutem zza linii 675 cm Isabelle Harrison. Po czterech minutach i 37 sekundach ślęza prowadziła 11:3 i trenera Maros Kovacik zażądał przerwy.  Nie przyniosło to pożądanych efektów, bo trzy minuty później wrocławianki prowadziły już 16:3. Polkowiczanki miały ogromne problemy ze skutecznością. Nie trafiały ani z obwodu, ani spod kosza. Nie potrafiły przerwać akcji rywalek, które rozgrywały piłkę rozsądnie wypracowując sobie pozycje rzutowe i regularnie trafiając do naszego kosza. W całej pierwszej kwarcie polkowiczanki potrafiły trafić tylko dwa z 12 rzutów. Nie zdobyły też ani jednego punktu po przechwytach. Nic dziwnego, że przegrały pierwsze dziesięć minut aż 5:19.

Pierwszy punkt w drugiej kwarcie zdobyła Marija Rezan, która wykorzystała jeden z dwóch rzutów osobistych. Szybko odpowiedziała Kateryna Rymarenko wykorzystując doskonałe podanie Sharnee Zoll. Potem punktowała nasza Harrison, ale nadal podopieczne trenera Kovacika traciły sporo punktów do rywalek, a ich gra nie wyglądała najlepiej. Przede wszystkim obrona nie funkcjonowała dobrze, a z atakiem też było oględnie mówiąc słabo. Po 14 minutach gry nasze dziewczyny miały na koncie aż 10 strat, co było wynikiem niefrasobliwości na rozegraniu. Dla porównania rywalki w tym okresie zanotowały zaledwie dwie straty. Polkowiczankom nie szło nawet z osobistych. Wrocławiankom natomiast wychodziło niemal wszystko. Przechwyty, rzuty spod kosza, z obwodu, osobiste, zbiórki. Po 17 minutach podopieczne trenera Arkadiusza Rusina prowadziły 29:11 i Maros Kovacik po raz drugi w tym meczu poprosił o czas.

Niestety znacząco na obraz gry to nie wpłynęło, bo po 20 minutach gry przegrywaliśmy 17:37 i aby myśleć o zakończeniu półfinałowej rywalizacji w Polkowicach pomarańczowe musiały poprawić każdy element.

Po zmianie stron polkowiczanki zabrały się za odrabianie strat. Szło im mozolnie. W ciągu czterech minut zmniejszyły straty o trzy oczka (25:42). Gdy do końca trzeciej kwarty pozostało niespełna trzy minuty i wydawało się, że polkowiczanki są na dobrej drodze ku jeszcze większemu zmniejszeniu dystansu punktowego bardzo ważną trójkę zaliczyła Zuzanna Sklepowicz, a potem trafiła jeszcze za dwa Zoll i przewaga znów urosła do22 punktów. W końcówce fantastycznie zagrała Zoll, która nie tylko wykończyła indywidualną akcję punktami, ale jeszcze wymusiła faul i dwukrotnie trafiła z wolnych. Po 30 minutach na tablicy świetlnej w polkowickiej hali widniał wynik 34:57 i szanse na to, że gospodyniom uda się odwrócić losy tego pojedynku były iluzoryczne.

Do ostatniej syreny ślęza kontrolowała przebieg gry. Nawet pomimo tego, że w czwartej kwarcie plac gry za pięć fauli musiały opuścić Kastanek i Greene. Mecz zakończył się porażką naszych dziewczyn 52:71. Do wyłonienia rywala Wisły Can-Pack Kraków, która dziś pokonała po raz trzeci Artego Bydgoszcz, potrzebny będzie mecz numer pięć, który już w środę zostanie rozegrany we Wrocławiu

CCC Polkowice – ślęza Wrocław 52:71

(5:19, 12:18, 14:20, 21:14)

 

CCC: Harrison 13, R. Musina 9, Rezan 7, Gajda 7, Leciejewska 7, Gala 4, V. Musina 2, Stankiewicz 1, Ortiz 2, Faulkner 0, Idziorek 0, Urbaniak 0.

 

ślęza: Zoll 20, Kastanek 16, Rymarenko 15, Kaczmarczyk 9, Sklepowicz 4, Koperwas 2, Majewska 0, Greene 0.

Po meczu powiedzieli

Arkadiusz Rusin – trener ślęzy Wrocław

– Wczoraj się nie udało, dziś przeciwnie. Nasza obrona była bardzo dobra przez cały mecz. Skuteczność również. Zrobiliśmy to, co chcieliśmy, czyli wygraliśmy jeden mecz w Polkowicach i wracamy do domu na decydujący pojedynek. Wszystko może się zdarzyć, ale będziemy walczyć o wygraną. Dziękuję dziewczynom za dobry mecz.

 

Maros Kovacik – trener CCC Polkowice

– Gratuluję ślęzie. Zagrała bardzo dobry mecz. Gdy zdobywasz 52 punkty to na tym etapie trudno jest wygrać. To są play-offy i trzeba wygrać trzy razy. Dziś przegraliśmy i jest remis dwa do dwóch. Musimy szybko zapomnieć o dzisiejszym meczu i skupić się na tym, co czeka nas w środę. Do Wrocławia jedziemy po zwycięstwo.

 

Magdalena Koperwas – ślęza Wrocław

– Na pewno bardzo się cieszymy ze zwycięstwa, zostało nam odebrane wczoraj w czwartej kwarcie i było dla nas bardzo ważne, by dziś się przełamać. Zagrałyśmy rewelacyjnie w obronie, wymusiłyśmy na rywalkach dużo strat, same natomiast nie popełniłyśmy ich wiele. Bardzo się cieszymy, ale radość będzie trwała 5 minut i zaczniemy się koncentrować na meczu, który będzie w środę. Jedziemy do domu i chcemy wygrać.

 

Magdalena Leciejewska – CCC Polkowice

– Gratulacje dla ślęzy, od początku rządziły na parkiecie. Źle weszłyśmy w mecz. ślęza grała bardzo dobrą obronę. My nie weszłyśmy w ten mecz, nie potrafiłyśmy sprostać agresywnej obronie ślęzy.  Tak jak trener powiedział to są play-off. Jest dwa dwa, obejrzymy ten mecz, wyciągniemy wnioski i będziemy się przygotowywać do decydującego starcia w środę, we Wrocławiu.

 

Share This