Zwycięska passa koszykarek MKS Polkowice pod wodzą trenera Vadima Czeczuro trwa nadal. Licznik wygranych dobił do cyfry dziewięć Dziś nasze dziewczyny pokonały bardzo mocną drużynę z Wrocławia 65:62.

Dzisiejszy mecz zapowiadał się szlagierowo. Naprzeciwko siebie stawały zespoły zajmujące drugą oraz trzecią pozycję w tabeli Tauron Basket Ligi Kobiet. Do tego boju polkowiczanki przystąpiły bez kontuzjowanej Agnieszki Majewskiej oraz Miljany Bojović, która została ukarana za niesportowe zachowanie podczas ostatniego meczu z Widzewem w Łodzi. Absencja tej dwójki sprawiała, że to przyjezdne były uważane za faworytki. Początek w wykonaniu obu zespołów był bardzo nerwowy. Pierwsze punkty zdobyła spod kosza Nikki Greene, a chwilę później „trójkę” dołożyła Roksana Schmidt, która poprawiła jeszcze za dwa punkty i po trzech minutach  40 sekundach gry polkowiczanki prowadziły 7:0 przez co zmusiły trenera Paulauskasa do wzięcia czasu. Pierwsze punkty dla wrocławianek zdobyła Chay Shegog w piątej minucie meczu. Dwie i pół minuty przed końcem pierwszej kwarty polkowiczanki prowadziły 9:6. Ostatecznie po dziesięciu minutach było 14:9. Bardzo dobre zawody rozgrywała Angelika Stankiewicz, która punktowała oraz obdzielała koleżanki podaniami. Z kolei rozgrywająca ślęzy, doskonale znana z występów w ekipie z Polkowic, Sharnee Zoll miała problem nie tylko z trafianiem do kosza, ale także z asystami. Cały zespół z Wrocławia grał na niskim poziomie skuteczności.

Kwartę numer dwa od celnego rzutu rozpoczęła Egle Sulciute. Potem ślęza stopniowo odrabiała straty i w 12. minucie po celnym rzucie Agnieszki śnieżek był remis po 15, a kolejną akcję wrocławianek punktami zakończyła Magdalena Leciejewska i po raz pierwszy w dzisiejszym pojedynku to drużyna przyjezdnych objęła dwupunktowe prowadzenie. Na tę sytuację zareagował trener Vadim Czeczuro, który wziął czas. Przyniosło to efekt, bo półtorej minuty przed przerwą, po celnych rzutach  osobistych Greene polkowiczanki objęły prowadzenie 24:23. Podopieczne trenera Paulauskasa odpowiedziały „trójką” Agnieszki śnieżek, a kilka chwil później kolejnym rzutem zza linii 6,75m „poczęstowała” nasz zespół Dorota Mistygacz i na trzy sekundy przed syreną kończącą pierwszą połowę MKS przegrywał 24:29. Takim też wynikiem zakończyła się pierwsza połowa.

W drugiej na początku zaczęła się uwidaczniać przewaga ślęzy. Wrocławianki rozgrywały składne akcje kończone punktami, zdobywanymi głównie rzutami z obwodu. Nasze dziewczyny zaczęły popełniać coraz więcej błędów, ale nie można było im odmówić olbrzymiej ambicji i woli walki. Wywierały nieustanną presję na wrocławiankach i przynosiło to efekty, bo także przyjezdne zaczęły się mylić. Po trzech kwartach ślęza prowadził 39:35 i końcowy wynik był sprawą otwartą.

Ostatnią odsłonę otworzyła celnym rzutem Agnieszka śnieżek. Odpowiedziała z linii rzutów wolnych Ewelina Gala. Gdy swoje kolejne punkty zdobyła Nicole Michael przewaga ślęzy stopniała do zaledwie jednego „oczka”. Chwilę później polkowiczanki mogły objąć prowadzenie, ale nie potrafiły czterokrotnie skończyć akcji pod koszem rywalek. Problemów ze zdobyciem punktów nie miała za to Katarzyna Krężel, która odpaliła „trójkę” i było 44:42 dla ślęzy. Potem niesportowe przewinienie popełniła Sulciute, jeden punkt zdobyła Agata Nowacka, a chwilę później dwukrotnie z linii rzutów osobistych trafiła Stankiewicz i nasz zespół objął prowadzenie 45:44. Wówczas sprawy w swoje ręce wzięła Zoll i ponownie wyprowadziła ślęzę na jednopunktowe prowadzenie. Wielkie emocje były już do samego końca. Niespełna trzy minuty przed końcem przy remisie po 49 Ewelinie Gali nie zadrżała ręka za linią 6,75m i gospodynie wyszły na trzypunktowe prowadzenie. Gdy do końca były 72 sekundy ślęza prowadziła 53:52 Wówczas trener Czeczuro wziął czas. To co stało się później trudno wytłumaczyć. Polkowiczanki nie potrafiły wprowadzić piłki do gry w ciągu pięciu sekund i straciły możliwość odrobienia strat. 25 sekund przed końcem Sharnee Zoll dwukrotnie trafiła z osobistych, MKS przegrywał 53:56 i wydawało się, że jest po meczu. Nic z tych rzeczy. Trzy punkty zdobyła bowiem Nicole Michael i do wyłonienia zwycięzcy konieczne było rozegranie dogrywki.

W tej najpierw trafiła z półdystansu Zoll, ale odpowiedź Eweliny Gali była natychmiastowa. Trzy punkty i prowadzenie MKS. Półtorej minuty Greene trafiła jeden z dwóch i jest 61:58. Potem kolejne dwa punkty zdobyła Zoll. Znów odpowiedziała Greene. 35 sekund przed końcem ponownie Zoll trafiła dwa osobiste i było 63:62 dla MKS. 18 sekund później po faulu Zoll na Stankiewicz i dwóch celnych rzutach naszej rozgrywającej było 65:62. Takim wynikiem zakończył się dzisiejszy mecz i polkowiczanki mogły odtańczyć taniec radości.

 

MKS Polkowice – ślęza Wrocław 65:62

(14:9, 10:20, 11:10, 21:17, dogrywka 9:6)

 

MKS: Michael 17, Greene 12, Gala 12, Stankiewicz 11, Schmidt 9, Kaczmarska 3, Nowacka 1.

 

ślęza: śnieżek 15, Zoll 12, Sulciute 10, Leciejewska 10, Krężel 7, Mistygacz 3, Linkeviciene 3, Shegog 2.

 

Po meczu powiedzieli:

 

Algirdas Paulauskas – trener ślęzy Wrocław

– Gratuluję wygranej gospodarzom. Nie mieliśmy swojego dnia w rzutach. Niski procent z gry to była główna przyczyna porażki. Nie radziliśmy sobie z obroną strefową przeciwniczek. Mecz był bardzo dobry, pełen walki. Szóstym zawodnikiem była publiczność, która bardzo pomogła gospodyniom.

 

Vadim Czeczuro – trener MKS Polkowice

– Mieliśmy problemy zdrowotne i inne. Nastawiłem dziewczyny na walkę na 150 procent. Tylko w ten sposób mogliśmy wygrać ten mecz. Najważniejsze było, by nie przegrać deski i to się udało. Mieliśmy plan, aby nie pozwolić ślęzie rzucić więcej niż 60 punktów. To się udało, bo po 40 minutach ślęzą miała 56 punktów. Cieszę się, że dziewczyny ustały fizycznie mecz do końca i wygrały. Gratuluje im doskonałej postawy.

 

Dorota Mistygacz – ślęza Wrocław

– To był mecz walki, pełen emocji. Przegrałyśmy deskę i miałyśmy żałosny procent celności rzutów z gry. To zdecydowało o naszej porażce.

 

Nikki Greene – MKS Polkowice

– Oba zespoły zagrały dobry mecz. Wierzyłyśmy do końca. W dogrywce byliśmy prawdziwą drużyną. Motywowałyśmy się nawzajem. Nie odpuściłyśmy i udało się pokonać mocnego rywala.

Share This