Na początku października ukraiński szkoleniowiec objął posadę trenera koszykarek MKS Polkowice. Od tego czasu jego podopieczne rozegrały dziesięć meczów. Wygrały wszystkie notując przy okazji najlepszą serię spośród wszystkich drużyn żeńskiej ekstraklasy.
Obecny sezon koszykarki MKS Polkowice rozpoczęły nie najlepiej. W trzech pierwszych meczach zanotowały dwie porażki. Nie to jednak było niepokojące, bo porażki wpisane są w istotę sportu. Znacznie bardziej alarmujący był styl tych przegranych oraz sposób reagowania na zmieniające się okoliczności ówczesnego szkoleniowca naszej drużyny, Wojciecha Downara-Zapolskiego. Oględnie mówiąc, trener sprawiał wrażenie średnio przejętego. Nie wyrokuję, czy tak było rzeczywiście, piszę jedynie o tym, jak wyglądało to z boku. Wyglądało źle, szkoleniowiec zaangażowany ma w sobie emocje, a w trudnych momentach plan na to jak pokierować grą swoich podopiecznych tak, by mecz zakończył się zwycięstwem. Trener Downar-Zapolski takiego planu nie miał. Z emocjami tez było kiepsko. W trudnych sytuacjach wyglądał na zagubionego, co więcej nie potrafił wyzwolić w zawodniczkach zaangażowania, woli walki o każdą piłkę.
Downara-Zapolskiego na stanowisku pierwszego trenera MKS zastąpił Vadim Czeczuro. Przed rozpoczęciem trenerskiej przygody bardzo solidny koszykarz. Wielu wątpiło, czy to słuszny wybór, czy trener prowadzący w żeńskiej koszykówce zespoły o niezbyt dużym potencjale będzie w stanie wykorzystać w pełni możliwości poszczególnych zawodniczek naszej drużyny. Dziś nikt już takich wątpliwości nie ma. Vadim Czeczuro ma za sobą dziesięć meczów w roli pierwszego trenera MKS Polkowice w 2015 roku. Wszystkie zakończył zwycięsko, pokonując największe tuzy Tauron Basket Ligi – Artego Bydgoszcz, Wisłę Can-Pack Kraków, ślęzę Wrocław. Tak imponującej serii w obecnym sezonie nie ma nikt. Te doskonałe wyniki to efekt zasadniczej zmiany jaka zaszła w zespole. Polkowiczanki są dziś drużyną w prawdziwym znaczeniu tego słowa. Walczą o każdą piłkę od pierwszej do ostatniej sekundy meczu, wzajemnie się motywują, reagują żywiołowo na to, co dzieje się na parkiecie. Gołym okiem widać, że ten zespół stanowi jedność, także poza parkietem. Wygląda na to, że te dziewczyny najzwyczajniej lubią siebie nawzajem i wspólne spędzanie czasu sprawia im przyjemność. To bardzo ważne, bo tak zwany team spirit sprawia, że wartość zespołu jest większa niż suma indywidualnych potencjałów zawodniczek. To wszystko zasługa szkoleniowca, który potrafił przekonać zawodniczki do wysiłku na treningach, pokazał, że zaufanie do niego i jego pomysłów przynosi efekty. Zawodniczki mu wierzą i są gotowe dać z siebie wiele w imię wspólnego celu. Dziesięć wygranych meczów trener Czeczuro i jego zespół ma już za sobą. Przed nim kolejne wyzwania, bo tak naprawdę najtrudniejsze testy przyjdą w Nowym Roku, gdy rozgrywki Tauron Basket Ligi wkroczą w decydującą fazę. Nikt nie podejmie się wyrokowania jak skończy się ten sezon, bo sport jest nieprzewidywalny. śmiało możemy jednak zaryzykować tezę, że nasza drużyna będzie ambitnie i z wielkim zaangażowaniem walczyć o zwycięstwo w każdym meczu. Nie odpuści, niezależnie od okoliczności. To samo w sobie jest olbrzymią wartością. I wystarczającym powodem by czuć z tej drużyny dumę.