Fatalna pierwsza połowa, kapitalny pościg w drugiej, końcówka niczym wyjęta ze scenariusza horroru. Aby dzisiejszy wieczór zakończył się wielką fetą zabrakło tylko jednego – szczęśliwego zakończenia i zwycięstwa naszej drużyny. Po końcowej syrenie łzy radości spłynęły po policzkach torunianek.
Stawka dzisiejszego pojedynku była ogromna i początkowo ewidentnie paraliżowała oba zespoły. W efekcie mnożyły się błędy, rzuty z nieprzygotowanych pozycji, chybione podania, straty. Pierwsze punkty w meczu zdobyła Agnieszka Fikiel. Polkowiczanki na swoje zdobycze punktowe musiały czekać trzy minuty. Z linii rzutów osobistych trafiła Aishah Sutherland. Ta sama zawodniczka zdobyła także kolejne punkty i dała pierwsze prowadzenie w meczu gospodyniom. Potem punktowały głównie torunianki, które po pierwszej kwarcie prowadziły 15:10. Na początku drugiej kwarty „trójkę” odpaliła Agnierszka Majewska i wydawało się, że to będzie sygnał do natarcia dla gospodyń. Niestety potem ta sama zawodniczka nie trafiła ani jednego rzutu osobistego, a w odpowiedzi kilka skutecznych akcji zaliczyły przyjezdne i zrobiło się dziesięć punktów różnicy. Trener Arkadiusz Rusin nie zastanawiał się długo i zareagował biorąc czas. Niestety nie zdało się na to wiele , bo polkowiczanki nadal raziły nieskutecznością. Umiejętnie wypychane zawodniczki podkoszowe były zmuszane do oddawania piłki na obwód, z którego ich koleżanki fatalnie pudłowały. Tragicznie było na linii rzutów wolnych (skuteczność poniżej 40 procent w pierwszych 20 minutach jest wstydliwa). Jeszcze gorzej było w walce na tablicach (gospodynie przegrały ją w pierwszej połowie 14:22). Co gorsza polkowiczanki bardzo źle broniły, nie potrafiły powstrzymać szybkiego ataku przyjezdnych i po pięciu minutach gry w drugiej kwarcie traciły do Energii 15 punktów. W końcówce pierwszej połowy ta przewaga jeszcze wzrosła i do szatni wicemistrzynie Polski schodziły tracąc do podopiecznych trenera Elmedina Omanicia 20 „oczek”. Wówczas pewnie tylko najwierniejsi kibice wierzyli w to, że wicemistrzynie Polski będą miały zwycięstwo na wyciagnięcie ręki.
Po zmianie stron podopieczne trenera Arkadiusza Rusina z pasją rzuciły się do odrabiania strat. Przez cztery minuty zdobyły siedem punktów i zmniejszyły straty do 13. Nic dziwnego, że zdenerwowany szkoleniowiec gości, Elmedin Omanić poprosił o czas. Pierwsze punkty w drugiej połowie dla torunianek zdobyła Amber Harris, a kilka chwil potem to samo uczyniła była zawodniczka CCC, Joanna Walich. W trzeciej kwarcie polkowiczankom udało się odrobić 9 z 20 punktów straty po pierwszej połowie, co zwiastowało szaleńczą pogoń w ostatnich 10 minutach. Czwartą kwartę rozpoczęła od celnego rzutu Agnieszka Majewska i przewaga zmalała do 9 punktów. Potem było tych punktów siedem, ale torunianki zakończyły celnymi rzutami dwie kolejne akcje i zrobiło się 52:41.
Dzięki niesamowitej woli walki, uporowi i ambicji, a także wspaniałemu dopingowi cudownych polkowickich kibiców niespełna dwie minuty przed końcem meczu przewaga przyjezdnych stopniała do zaledwie jednego punkciku. Ostatnie sekundy to emocje powodujące, że kibice śledzili je stojąc i obgryzając z nerwów paznokcie. Gdy Aishah Sutherland zdobyła punkty spod kosza polkowiczanki znów traciły do rywalek jeden punkt. Do końcowej syreny zostały 22 sekundy, a piłka była w rękach torunianek, a konkretnie Maurity Reid, która oddała niekonwencjonalny rzut zza linii 6,75 m. Opatrzność czuwała nad Amerykanką, bo piłka wpadła do kosza i było 65:61. W ostatnich czterech sekundach rzut zdążyła jeszcze oddać Helene Sverrisdottir. Jednak nie trafiła i torunianki wygrały w Polkowicach 65:61, dzięki czemu sprawiły, że o losach brązowego medalu zadecyduje trzeci mecz w Toruniu.
CCC Polkowice – Energa Toruń 61:65 (10:15, 10:25, 15:6, 26:19), w rywalizacji do dwóch wygranych jest remis 1:1.
CCC: Sutherland 21, Swanier 15, Majewska 11, Owczarzak 6, Greene 4, Sverrisdottir 3, Kaczmarska 1, Jeziorna 0.
Energa: A. Harris 14, Reid 11, Fikiel 10, R. Harris 8, Pawlak 7, Jackson 7, Misiuk 4, Walich 2, Makowska 2.
Po meczu powiedzieli:
Elmedin Omanić, trener Enrgi Toruń
– To był mecz skłądajacy się z dwóch różnych połów. Zespół z Polkowic jest bardzo waleczny, nigdy nie odpuszcza i dziś potwierdził to po raz kolejny walcząc do samego końca, wspaniale wspierany przez swoich kibiców. Cieszę się, że wracamy do Torunia do gorącego „Spożywczaka”, gdzie będzie pełna hala. Mam nadzieję, że wygramy.
Arkadiusz Rusin, trener CCC Polkowice
-Muszę zacząć tak samo jak trener Omanić. To były dwie rózne połowy. W pierwszej nic nie graliśmy. W drugiej zaczęliśmy walczyć. Ostatnia akcja to było moje ryzyko. Maurita trafiła rzut, który wpada raz na dziesięć prób. Trudno taki jest sport. Dziś przed meczem oglądaliśmy pojedynek sprzed pięciu lat, w którym Alicia Gladden trafiła „trójkę” i Toruń zdobył brązowy medal. Mam nadzieję, że taką „trójkę” trafimy w Toruniu i to my zdobędziemy brązowy medal.
Agnieszka Fikiel, Energa Toruń
– W drugiej połowie to była bardzo ciężka walka. Dobrze, ze miałyśmy dużą przewagę. Dzięki temu możemy wrócić do Torunia na trzeci mecz. Na pewno będziemy walczyć do końca. Liczę na super mecz, pełną halę i nasze zwyciestwo.
Justyna Jeziorna, CCC Polkowice
– Przespałyśmy pierwszą połowę. Strasznie trudno było gonić wynik, ale udało nam się zniwelować straty. W końcówce zabrakło trochę sił, zdrowego rozsądku. Sama nie wiem czego. Rzut Reid nie powinien trafić do kosza, ale trafił. Trudno, jedziemy do Torunia po to, by tam wygrać. Szkoda tylko tej wspaniałej publiczności, ale zapraszamy naszych fanów do Torunia.